Pamiętaj o mnie, gdy będziesz wypełniał swój PIT!

Pamiętaj o mnie, gdy będziesz wypełniał swój PIT!
Możesz skorzystać z darmowego programu do rozliczeń pit! (KLIKNUJ W ZDJĘCIE POWYŻEJ!) Pamiętaj, by wpisac symbol Filipka i jego imię i nazwisko: Biegała Filip 30/b! TYLKO WTEDY PIENIĄŻKI TRAFIĄ NA SUBKONTO FILIPKA!!!

Najważniejsze info ze starego bloga - archiwum!!!

O NAS!!! (z dn. 256.04.2007)
W kwietniu 2006 roku po długich poszukiwaniach dowiedzieliśmy, że nasz Filipek ma AUTYZM.Tego strasznego dnia nigdy nie zapomnę. Gdy wróciliśmy do domu zaczęłam płakać i ciężko było się uspokoić. Może i dobrze, bo wypłakałam się i następnego dnia wzięłam się ostro do pracy. Muszę przyznać, że ciąża to był najgorszy okres w moim życiu. W 6 tygodniu ciąży wylądowałam w szpitalu z krwotokiem. Oczywiście tabletki, leżenie i ciągły strach, czy wszystko będzie dobrze. Niestety Filipek urodził się niedotleniony, ale raczej nikt nie robił z tego żadnego problemu. Normalnie zaszczepiono go według kalendarza szczepień i poszliśmy do domu. Wspaniale tak powspominać. Takie kochane, śliczne maleństwo. Mieliśmy trochę problem z napięciem mięśniowym, ale szybko to wyćwiczyliśmy. Dalej to tylko same szczęścia: kosi kosi, "gdzie jest Bozia" i pierwsze "mama". Czego mogą chcieć więcej młodzi rodzice zapatrzeni w swoje dziecko? Zdrowia! Właściwie wydawało nam się, że to też jest, bo co to jest jakaś mała alergia. Ale coś zaczęło się zmieniać. Tak ok. półtora roku zaczął wycofywać się z mowy, nie chciał nic pokazywać. Najgorsze było jak przyjechała znajoma z rówieśnikiem Filipa, a on nie zareagował ani na inne dziecko, ani na jajko niespodziankę. Wtedy zaczęłam się bać. Byliśmy u różnych lekarzy, jeden zasugerował autyzm, inny powiedział, że nie, bo "autyzm jest w modzie". Tak błądziliśmy od psychologa do logopedy, od logopedy do neurologa i tak przez następne dwa lata bez żadnej diagnozy. Przełom nastąpił w tym roku. W lutym urodziłam drugie dziecko. Filip załamał się kompletnie. Przestał jeść, nie chciał iść do swojego ulubionego przedszkola. Po moim powrocie ze szpitala stał się agresywny w stosunku do mnie, ciągnął za włosy. Wciąż płakał, przestał się bawić, godzinami leżał na ziemi lub tapczanie i patrzył się tępo przed siebe. Pani logopeda załatwiła nam szybko diagnozę i stało się to przed czym wzbranialiśmy się przez dwa lata: autyzm. I tu wróciliśmy do początku mojej opowieści. Jak już pisałam, wypłakałam się, a następnego dnia do roboty. Mamy przecież tylko dwa lata, żeby go z tego wyciągnąć. Chciałabym, aby jako sześciolatek poszedł do normalnej zerówki. Wierzę, że nam się to uda, innej możliwości nie biorę pod uwagę. Nie ma miejsca w moim życiu na załamywanie się, depresje i te inne. Przecież dwa lata to bardzo mało czasu. Wspomniałam, że urodziłam drugie dziecko. Stasiu ma teraz 10 miesięcy. Jest wspaniały. Kilka osób zapytało mnie, czy nie żałuję, że urodziłam Stasia, bo może wtedy Filip byłby zdrowy. Myślę, że nie. To chyba nic by nie zmieniło, jedynie to, że nadal zwlekalibyśmy z diagnozą, a to mogłoby tylko pogorszyć sprawę. Wiem jedno: w tych wszystkich złych momentach Stasiu jest pocieszeniem, dodaje mi otuchy i przypomina, że mam się cieszyć z tego co mam, bo przecież zawsze może być gorzej. Zostaje tylko ten strach, żeby Stasiu był zdrowy, żeby nic mu się nie stało, bo już wiadomo skąd się bierze autyzm- to geny! Nie mówię tego na głos, ale z dnia na dzień obserwuję jak się rozwija i czy nie ma żadnych regresów w zachowaniu. To jest tylko taki wielki skrót tego co spotkało mnie przez ostatnie cztery lata. Życie to nie bajka, robię jednak wszystko co mogę żeby było dobrze.

SZCZEPIENIA DZIECI (z dn. 06.06.2007)
21 czerwca wybieram się z Filipkiem do Warszawy. Niestety wszystko co najlepsze w Polsce jest właśnie w Warszawie i nieważne, że tylko 300 km w jedną stronę. Jedziemy tam do Pani doktor, która umie leczyć autyzm, a właściwie skutki uboczne SZCZEPIEŃ. Właśnie ze szczepieniami wiążemy autyzm Filipka. Było to dokładnie 13 kwietnia 2004 roku. Tego dnia nie zapomnę nigdy, tak jak i dnia diagnozy. Poszliśmy do ośrodka na zwykłe szczepienie (odra, świnka, różyczka) ze zdrowym, pogodnym i szczęśliwym dzieckiem, a wróciliśmy z dzieckiem, które nie potrafiło powiedzieć mama, pokazać gzie jest Bozia. W tym dniu zmieniło się całe nasze życie. Wtedy jeszcze tego nie wiedzieliśmy. Nie wiązaliśmy tego ze szczepieniem, ot taki bunt malucha. Pare dni i mu przejdzie. Ale nie przeszło. W tym czasie walczyliśmy z jelitami małego, tzn. wiecznie powracające biegunki.
Pewien angielski lekarz robił obszerne badania i dowiódł, że istnieje związek pomiędzy szczepieniami, a autyzmem. Nie wytłumaczę tego fachowo, bo lekarzem nie jestem, ale chodzi o to, że gdy jelito jest chore to wszczepiony wirus odry przedostaje się z jelita do krwiobiegu, dalej do mózgu i powoduje zaburzenia. Niestety kto wygra dziś z ogromnymi pieniędzmi koncernów farmaceutycznych? Mają one taką moc, że ten angielski lekarz musiał wyjechać do USA.
Wczoraj wysłałam list do RZECZNIKA PRAW OBYWATELSKICH z prośbą o zajęcie się sprawą szczepień. mój Filipek nie jest jednostką - jest nas (rodziców którzy wiążą autyzm swoich dzieci ze szczepieniami) wielu. List mój dotyczył grzywny jaką mają płacić rodzice, którzy odmawiają szczepienia swoich dzieci. Tylko i jedynie 5000 zł. Nie wiem czy to jeszcze projekt, czy już ustawa, ale jedno jest pewne -kpina kompletna. Terapia i dieta Filipa miesięcznie kosztuje mnie ok. 2000 zł, a zasiłku na niepełnosprawne dziecko dostaję 650 zł. Jedziemy do lekarza do W-wy oczywiście prywatnie, bo NFZ uważa, że są ważniejsze sprawy. Może i są, ale dla mnie najważniejsze jest zdrowie mojego dziecka.
Mam jeszcze młodsze dziecko, Staś ma 15 miesięcy i nie szczepię go odkąd skończył 5 miesięcy. Nie mam odwagi sprawdzać, czy u niego też tak będzie, a niestety jelito też jest chore.
Są lekarze, którzy wiedzą jakie mogą być powikłania poszczepienne, ale nie mówią o tym głośno, swoich dzieci jednak nie szczepią.
PROSZĘ - ZASTANÓWCIE SIĘ DWA RAZY ZANIM ZASZCZEPICIE SWOJE DZIECKO!!!

C.D. SZCZEPIEŃ ( z dn. 21.06.2007)
Tak jeszcze tylko parę słów o szczepieniach, bo jakoś nie może mi to wyjść z głowy.Dostałam dzisiaj list - odpowiedź od Rzecznika Praw Obywatelskich, z którego dowiedziałam się, że właściwie nic nie można zrobić, trzeba szczepić, bo to jest w Konstytucji.Podaję ciekawy link do strony na której opisane są skutki szczepień.
http://www.melhorn.de/Impfen/indexpolnisch.htm#3

LABRADOR (Z DN. 14.07.2007)
....a dziś muszę się pochwalić, że od niedzieli mamy w domu pieska. Wabi się Lary, ma niespełna rok i jest po szkoleniu na posłuszeństwo.Miał być szkolony na przewodnika dla niewidomych, ale okazało się, że boi się ruchu ulicznego, więc został zdyskfalifikowany. Oczywiście na szczęście dla nas, bo Filipkowi bardzo potrzebny jest taki przyjaciel. Mały jest szczęśliwy, bo może karmić go z ręki, przytulać. Wkłada mu całą rękę do paszczy, a piesek ma stoicki spokój. Jest z nami od niedzieli i jest jeszcze smutny, widać, że bardzo tęskni za swoją treserką. Musi się przyzwyczaić do nas i do nowych warunków. My też musimy się przyzwyczaić do nowego członka naszej rodziny, a ja do jego sierści, która jest wszędzie.
NOWA TERAPIA ( z dn. 25.03.2008)
Od stycznia rozpoczęliśmy nową terapię - RDI. Co dwa tygodnie jeździmy do Warszawy na dwugodzinne spotkania z naszą konsultantką, która wprowadza nas w tajniki tej terapii. Strasznie baliśmy się na początku, musieliśmy wprowadzić w naszym codziennym życiu dużo zmian, jak choćby zmiana sposobu mówienia. Wcześniej nigdy nie zastanawiałam się nad tym, ile zadajmy sobie pytań, rozkazów, a tu nagle mamy mówić deklaratywnie, czyli dzielić się z sobą swoimi doświadczeniami, a zarazem nie oczekiwać na odpowiedź. Bardzo ważne było to, byśmy w ten sposób rozmawiali między sobą, bo ma to ogromny wpływ na Filipa. Mówiąc: "hmm, dzieci już chyba są w przedszkolu", mimo wszystko zmuszamy go do myślenia. Musi pomyśleć, że dzieci już tam są, a jego nie ma. Zawsze dostawał gotowy komunikat "jedziemy do przedszkola" i tu robił to automatycznie. Zakładał buty, kurtkę i wychodził. Przez pierwsze kilka tygodni w ogóle nie reagował na nowy sposób mówienia, był przyzwyczajony do pytań, nakazów i poleceń. Większość poleceń wykonywał automatycznie i często zmieniając choćby odrobinę polecenie - gubił się i nie wiedział co zrobić. Mamy już dużą poprawę, Filip doskonale radzi sobie w trakcie aktywności, a co mnie cieszy najbardziej, nie muszę szykować tony różnych pomocy terapeutycznych i zarywać nocy na ich szykowaniu. Aktywności to zwykłe czynności, które wykonujemy codziennie w domu: pranie, sprzątanie, gotowanie. Filip to uwielbia, a my też lepiej się czujemy, jak widzimy, że radzi sobie w prawdziwych sytuacjach, a nie sztucznie zaaranżowanych dla potrzeb terapii.

TOMATIS ( z dn. 26.3.2009)
Jakieś dwa lata temu Filip przeszedł dwie sesje treningu słuchowego Tomatisa. Jeździliśmy wtedy do Poznania. Zaczął wtedy dużo sylabizować i śpiewać (po chiński:))) ). Metoda Tomatisa polega na słuchaniu przez słuchawki Mozarta i Gregoriałów. Muzyka przetworzona jest specjalnie na wysokie tony, tak by stymulował się odpowiednio układ nerwowy. Pierwsza sesja to 30 godzin, czyli 15 dni z rzędu po 2 godziny. Okazało się kilka dni temu, że w Gnieźnie powstał ośrodek terapeutyczny, który posiada w swojej ofercie Tomatisa. Już od dawna myślałam, żeby powtórzyć to Filipowi, ale o ile na samą terapię można jakoś nazbierać pieniądze (50zł za godzinę), o tyle wykańczały mnie same dojazdy do Poznania. Mamy jednak jaieś 50 km w jedną stronę. Często było tak, że jechaliśmy w jedną stronę 2 godziny, a potem Filip był zmęczony i marudny, zciągał słuchawki z uszu.
Bardzo zależy mi na tym treningu, bo mam wrażenie, że właśnie gdzieś na poziomie przetwarzania słuchowego Filip ma problem. Często jest tak, że trzeba powtórzyć do niego kilka razy zanim zrozumie. Tak, jakby nie wszystko słyszał, a przecież słuch ogólnie ma dobry. Mam tylko nadzieję, że uda mi się uzbierać pieniążki na to, bo termin mamy zaraz po świętach Wielkanocnych.
Filip nie musi rezygnować na ten czas z przedszkola, bo ośrodek jest bardzo blisko, mamy zaplanowane sesje od 8-10, więc jeszcze zdążę go zaprowadzić.

(z dn.28.04.2009)
Jutro kończymy Tomatisa. Muszę się przyznać, że przez te dwa tygodnie zrobiłam się strasznie leniwa i wciąż chce mi się spać. Bardzo bałam się wysokich filtrów, ale poszło w miarę, Filip przeżył i my też. Dziś ruszyliśmy na nowo z terapią - pobudzenie wywołane treningiem słuchowym uniemożliwiało nam zwykłą pracę. A teraz hit (mam nadzieję, że nie za wcześnie się chwalę) - u Filipa zaczyna ruszać mowa. W zeszłym tygodniu wracając z terapii podjechałam jak zawsze pod skleb, by zrobić zakupy. Gdy otworzyłam drzwi, Filip powiedział "chce, chce" - bardzo nie wyraźnie, ale zrozumiałam. Zawsze zostawiałam go w samochodzie, a wtedy odpowiedziałam "jak chcesz, to chodź ze mną" i odpięłąm mu pasy. Musielibyście widzieć jego szeroki uśmiech na twarzy, że zrozumiałam o co mu chodzi. poszliśmy do sklepu, Filip stanął przed półką z owocami i znowu "chce, chce", a ja do niego "co chcesz?", a on mi na to "banan" ( oczywiście baban był niewyraźny, bo Filip ma problem z wypowiadaniem niektórych liter, ale zrozumiałam). Do dziś nie wiem, czja radość była większa: moja z powodu naszego pierwszego dialogu, czy Filipa, że go zrozumiałam. Bynajmniej świętujemy od tygodnia. Te sytuacje się powtarzają, bo co chwilę idę do sklepu, biorę Filipa ze sobą. Dziś wieczorem powiedział, że chce pić. Jestem chyba jeszcze w szoku. Mam nadzieję, że nie za wcześnie się cieszę, ale w takie dni jak ostatnie widać, że warto przenosić góry, żeby pomóc własnemu dziecki. Trzeba tylko wierzyć, że to ma sens.
Pozdrawiam wiosennie

Nauczyciel dla Filipka (z dn. 14.05.2009)

Mamy już oficjalną zgodę, więc teraz mogę napisać: mamy nauczyciela cienia dla Filipa w ramach subwencji oświatowej!!!!
Do tej pory Filip chodził i chodzi do przedszkola integracyjnego (teraz już do zerówki) w Gnieźnie. Po zerówce nie ma zbyt wielkiej alternatywy: albo szkoła integracyjna, też w Gnieźnie, ale tam musi być norma rozwojowa - Filip do tej pory w oficjalnych badaniach miał upośledzenie lekkie, albo zostaje szkoła specjalna, która opinię ma bardzo kiepską.
Najpierw próbowałam wywiedzieć się wszystko na temat tworzenia klas integracyjnych, potem gdzieś dowiedziałam się o cieniu, czyli praca normalnie w zwykłej grupie, ale tylko dla Filipa dodatkowy nauczyciel, który w razie problemu pomoże, czy podpowie.
Udało nam się załatwić takiego nauczyciela, chociaż nie ma na to konkretnych przepisów. Tak więc, od września Filip pójdzie do normalnej szkoły już w naszej gminie, tylko powtórzy zerówkę.

Nie jesteście w stanie wyobrazić sobie mojej radości!!!

SZPITAL ( Z DN. 5.11.09)
W piątek po tygodniowym pobycie w szpitalu wróciliśmy w końcu do domu. Na oddziale byłam oczywiście z Filipem z powodu jego wciąż powracających wysokich temperatur. Muszę powiedzieć, że lekarze podeszli do problemu kompleksowo, zaczęto od prześwietleń: płuc, zatok, potem usg brzucha, jednak nic nie wykazało. Już na oddziale pobrano krew i mocz na posiew bakterii, jednak badanie nic nie wykazało. Następnie przyczepiliśmy się wszyscy(ja i lekarze), że być może to sprawy reumatyczne, bo kiedyś Filip miał podejrzenie zapalenia stawu biodrowego i to powtórzyło się 3 razy. Jednak to też się nie potwierdziło. W piątek byliśmy u reumatologa, ale wykluczył te sprawy. Wypuszczono nas do domu, by poczekać na termin na gastroskopię i echo serca, a wcześniej znowu pobrano 4 fiolki krwi. Dziś zadzwoniłam na oddział, by dowiedzieć się o termin następnych badań i okazało się, że jest już część wyników, w tym jeden dodatni: TOKSOKAROZA.
Z jednej strony dobrze, że w końcu wiemy co jest, z drugiej to z tego co czytam w necie, leczenie nie jest łatwe. Toksokaroza to choroba odzwierzęca, inaczej glista psia, albo kocia. Pospolicie nazywana chorobą brudnych piaskownic. Może atakować układ nerwowy, oczy (prowadzi do ślepoty), płuca, mózg. Nasz układ odpornościowy nie wytwarza przeciwciał (tak wyczytałam), więc nie walczy z intruzem.
Jeśli wiecie coś na temat tego paskuda, walczyliście kiedyś, to proszę o info. Musimy poczekać jeszcze tydzień, bo jeszcze nie wszystkie wyniki mają w szpitalu, a potem dostaniemy skierowanie do poradni chorób odzwierzęcych.
A tak z moich przemyśleń myślę sobie, że mogło to się przenieść w trakcie ostatniej temperatury do płuc, bo Filip ma straszny kaszel, który pojawił się równo z naszym przyjęciem na oddział. Tam był codziennie osłuchiwany i wszystko ok. Gardło też ok, a kaszel taki jak u astmatyka, napadowy.

C.D. ZŁYCH WIEŚCI ( z dn. 10.11.09)
Oprócz toksokarozy, Filipek ma również boreliozę. Od czwartku zaczynamy antybiotyki dożylnie.
Proszę o informację na temat możliwego leczenia i wyleczenia tej choroby. Czy jest to w ogóle możliwe??

LECZENIE (z dn. 17.11.09)
Od czwartku Filipek dostaje dożylnie antybiotyk na BORELIOZĘ. Codziennie dojeżdżamy do Poznania, do szpitala. Pierwsze dni znosił dosyć dobrze, ale w chwili obecnej jest już chyba osłabiony antybiotykiem, jest nerwowy, dużo się stymuluje. W piątek musimy być w szpitalu już o 8 rano, Filip będzie miał robioną gastroskopię. Będzie to wykonane w lekkiej narkozie. Jestem naprawdę pod wrażeniem, że tak szczegółowo jest Filip badany, byłam pewna, że jak coś znaleźli, to więcej badań nie będzie.
Mam nadzieję, że samą narkozę i badanie Filip zniesie dobrze, zawsze jest ta bariera, że nie wszystko rozumie.

JERISNIA!!! ( z dn.14.01.2010)
We wtorek przy okazji wizyty w poradni pasożytniczej, odebrałam resztę wyników Filipa ze szpitala. Okazało się, że ma dodatnią yersinię. Jest to bakteria, która powoduje problemy z przewodem pokarmowym. Może dlatego Filip w ogóle nie zareagował na leczenie po gastroskopii. Nadal często mówi, że boli go brzuch, pokazuje też na szyję, w miejscu, gdzie odczuwalna jest zgaga.
Dostaliśmy skierowanie do gastroenterologa i do por. chorób zakaźnych. Terminy mamy na 17 i 24 lutego, jednak myślę, że umówię szybko wizytę prywatną, by jak najszybciej podać antybiotyk.
Gastroskopia wykazała liczne stany zapalne i złogi żółci w  żołądku i dwunastnicy. Dodatkowo przewód pokarmowy ma ruchy antyperystaltyczne!!!
Biedne to dziecko, wszystko się go czepia.:(

 PO WIZYCIE W PIASECZNIE
W czwartek byliśmy z Filipem u lekarki, która wie o co chodzi w tych wszystkich chorobach. NARESZCIE!!!
Pierwsze co, to zwróciła uwagę na złogi żółci w żołądku i zapisała lek na rozluźnienie tego. Wcześniej podawaliśmy tylko leki na nadkwaśność, lekarze mówili, że to wystarczy. Nieważne, że Filip wciąż ma zgagi i przez to cierpi.
Tak więc, mamy rozpisane leczenie na najbliższe 3 miesiące. Będą to przez cały czas antybiotyki. Trochę ceny nas zabiły, ale najważniejsze jest to, że w końcu Filip będzie miał leczenie.
Część leków zamówiłam w Holandii, koszt to ok. 600zł.
Zrobiłam też zamówienie w aptece, na szczęście Panie nas już tam znają, obiecały duży rabat, więc w kwocie 800 zł powinniśmy się zmieścić. Pozostaje jeszcze do zamówienia jeden lek z Włoch, bardzo ważny w całej kuracji i dopiero jak to przyjdzie to zaczniemy całą kurację. Nie znam dokładnego kosztu, ale wyczytałam, że ok. 200 euro. Okaże się w trakcie zamówienia.
Pani Dr mówiła też, że musimy zrobić wszystko, by Filip przybrał na wadze. Nadal ma niedowagę, a przy tak silnym i intensywnym leczeniu musi mieć siły, by jakoś to przetrwać. Zaleciła, by podawać Filipowi drinki Fresubin Hepa ( http://www.fresenius-kabi.pl/index.pl?sid=15F7E23E&navi=220&fresubin-sup-sup-hepa ).  Jedna sztuka kosztuje ok 12 zł, ciężko to dostać, w lokalnych aptekach tego nie ma.
Tak jak widzicie, koszty zrobiły się duże, dlatego jeśli ktoś chciałby nas wesprzeć, to bardzo prosimy o pomoc!!! Prosimy o darowizny (wszystkie informacje w linku DAROWIZNA),znaczki pocztowe - by móc wysyłać jak najwięcej apeli do firm!! 

SZKOLENIE HANDLE!! (z dn. 17.05.2010)
Ostatnie 3 dni (piątek, sobota, niedziela) spędziłam w Warszawie. Brałam udział  w szkoleniu z metody Handle. Handle to metoda holistyczna, patrzy na cały organizm, a nie na jego poszczególne części. Zawiera w sobie również zestaw ćwiczeń działających w tych samych sferach, co integracja sensoryczna. Z integracji zrezygnowaliśmy już dawno, bo zabrakło na nią funduszy. Handle mogę robić sama w domu bez wielu różnych pomocy typu huśtawki, wałki itp. Ogólnie metodą jestem zachwycona, mimo 4 lat zmagania się z tą chorobą, dopiero teraz pewne zachowania stały się dla mnie jasne, rozumiem dlaczego Filip musi biegać, albo dlaczego wydaje różne głośne dźwięki. Zrozumiałam, jak bardzo pewne nadwrażliwości na niego wpływają i co najważniejsze: jak ja mogę mu w tym pomóc! A to chyba najważniejsze. Zdecydowałam się na to szkolenie, bo wcześniej używałam kilku ćwiczeń zamieszczonych na stronach Handle (www.handle.org). Widziałam, jak szybko zmienia się napięcie twarzy Filipa, gdy zaczął pić wodę przez zakręconą rurkę. Nagle jego mimika stała się bardziej naturalna - a mówi się, że autyści nie mają mimiki.
Wykłady, mimo, że głównie dla profesjonalistów, było dosyć proste, chodzi mi o to, że podano dużo przykładów - co mnie najbardziej pomogło. Przy okazji zdałam sobie sprawę, że Staś, mój młodszy syn ma nadwrażliwość słuchową. Staś miał badany słuch przesiewowo zaraz po urodzeniu. Okazało się wtedy, że jego progi słyszalności to 55 i 60 decybeli. Musiałby nosić aparaty słuchowe. W domu był to ciężki okres, bo miesiąc po urodzeniu Stasia Filip dostał w końcu diagnozę. Bardzo dużo wtedy płakał, właściwie wył. Doszło do tego, że nie otwierałam okien, bo bałam się, że sąsiedzi wezwą policję. Staś w ogóle na to nie reagował. Było widać, że nie słyszy tych krzyków. Rehabilitowaliśmy go tak, że tłukłam pokrywkami itp. by jakoś go pobudzić, w międzyczasie miał też kilka razy płukane uszy u laryngologa. Jak robiliśmy powtórne badanie jak miał pół roku, było już wszystko w normie.  Lekarze określili to jako dojrzałość ucha, że tak się czasem zdarza. Bynajmniej, bo odbiegłam trochę od tematu, Staś nigdy nie miał wydzieliny w uszach, tego wosku. Tak jak Filip ma w sumie nadmiar, to u Stasia nigdy nic. Zawsze widziałam, jak w Kościele w momencie wejścia (gdy dzwonią dzwonkiem) zatykał uszy. Teraz wybraliśmy się do laryngologa, a ten wyciągnął mu z prawego ucha centymetr twardej wydzieliny. Teraz dopiero jest nadwrażliwy!

WYJAZD DO HOLANDII!!! (z dn.31,05,2010)

http://www.homeopathiedriebergen.nl/

To jest strona Pani Dr do której bardzo chcielibyśmy pojechać, jak najszybciej. Jeśli ktoś chciałby pomóc nam w zorganizowaniu tego wyjazdu, to bardzo prosimy. Musimy przetłumaczyć wszystkie medyczne dokumenty na język holenderski, ewentualnie angielski. Chcielibyśmy jechać i wracać  w ten sam dzień, by nie tracić pieniędzy na nocleg, jednak nie wiem czy nam się to uda. Może ktoś ma tam znajomości, rodzinę, która mogłaby nam udostępnić, lub załatwić tani nocleg. Może ktoś chce pomóc w zbiórce pieniędzy na ten cel???
KAŻDA POMOC JEST WAŻNA, KAŻDA ZŁOTÓWKA SIĘ LICZY!!!


BIOREZONANS ( z dn. 02,06,2010)
Wczoraj wybrałam się z Filipem na badanie aparatem Biocom. Jest to biorezonans, który za pomocą pola magnetycznego (o ile dobrze zrozumiała specjalistą nie jestem!) bada różne obciążenia. Aparat ten "odtruwa" to co wykryje. U nas na pierwszy rzut poszła szczepionka MMR i okazało się, że Filip ma obciążenia z dwóch składników, tzn. z różyczki i świnki. Zawsze myślałam, że najgroźniejsza jest odra, jednak tego nie ma śladu w organizmie. Pan, który wykonywała badanie nie obiecywał mi cudów (jak to już było nie raz). Ma wiedzę na temat szczepień (m.in. był na spotkaniu z Prof. Majewską) i uszkodzeń, jakie mogą wywołać. Powiedział, że może być ciężko, nic nie obiecuje. Sprawdził też inne rzeczy, jak pasożyty (nie ma nic) i choroby, na które Filip był leczony. Jednak najpierw trzeba zająć się tym obciążeniem  poszczepiennym, to jest najważniejsze. Wstępnie będziemy jeździć tam raz w tygodniu, we wtorki.

Zdecydowałam się na to po tym, jak zobaczyłam dziecko znajomej, też z autyzmem. Patryk miał bardzo duże problemy z jedzeniem, jadł głównie suchary. Wg badania okazało się, że miał alegrię na własne bakterie jelitowe (nie miałam pojęcia, że tak można). Po kilku zabiegach zaczął jeść w miarę normalnie, a i funkcjonowanie się poprawiło, bo widocznie przestał go boleć brzuch. Tak t już jest z dziećmi z autyzmem, że często źle się zachowują, są nadpobudliwe, płaczliwe, bez koncentracji, a okazuje się, że zwyczajnie coś je bolało. Ból znika, dziecko się zmienia.