Pamiętaj o mnie, gdy będziesz wypełniał swój PIT!

Pamiętaj o mnie, gdy będziesz wypełniał swój PIT!
Możesz skorzystać z darmowego programu do rozliczeń pit! (KLIKNUJ W ZDJĘCIE POWYŻEJ!) Pamiętaj, by wpisac symbol Filipka i jego imię i nazwisko: Biegała Filip 30/b! TYLKO WTEDY PIENIĄŻKI TRAFIĄ NA SUBKONTO FILIPKA!!!

środa, 25 sierpnia 2010

Postanowiłam skopiować Twój komentarz, bo wciąż spotykam się z negowaniem homeopatii. Zanim zaczęłam swoją przygodę z tą dziedziną medycyny dużo o tym czytałam i dużo myślałam. Decyzję o wyjeździe do Holandii podejmowałam bardzo długo i po pewnych eksperymentach.


tijgertje pisze... Poczytalam storne tej lekarki, do ktorej chcecie jechac (mieszkalam nawet kiedys w Driebergen)i strone autora metody "leczenia" autyzmu. Szczerze mowiac malo mnie to przekonuje. Nie przeprowadzili ZADNYCH rzetelnych badan, wszystkie wnioski sa oparte na obserwacjach pacjentow, w dodatku pytania postawione w badaniu z gory narzucaja odpowiedz. Wrecz trudno uwierzyc, ze takie wnioski mogl postawic LEKARZ. Uderzylo mnie, ze na swojej stronie pod lista zalecen zastrzegl klauzule, ze leczenie tylko homeopatia moze niczego nie dac. Tak to zostalo sformulowane, ze w zasadzie w razie braku efektow nie ma sie czego przyczepic:/ (czytalam po niderlandzku). Najmniej przekonujaca jest informacja o smierci tworcy metody, kilka dni po wykryciu raka! Stawia to przede mna mase pytan: czy byl tak fanatycznie nastawiony do homeopatii i tak wierzyl w jej skutecznosc, ze zlekcewazyl mozliwosci medycyny konwencjonalnej??? Jakim cudem jesli sam stosowal zasady zdrowego zycia mogl zachorowac na raka i niczego nie zauwazyc? Liczyl, ze sie sam wyleczy??? W Holandii homeopatow jest sporo, ale niestety mimo opublikowanych badan, ze homeopatia nie przynosci zadnych medycznie potwierdzonyc korzysci, nadal maja sporo klientow. Wiem, ze czlowiek robi wszystko, zeby nie stracic nadziei, ale jakim kosztem? Najbardziej mnie denerwuja homeopaci obiecujacy wyleczenie, mimo, ze zadnej gwarancji dac nie moga. Glosna byla kilka lat temu sprawa smierci aktorki, ktora po diagnozie raka piersi zrezygnowala z operacji, bo homeopatka obiecala zupelnie ja wyleczyc nieinwazyjnie. Aktorka zmarla kilka miesiecy pozniej, rodzina zaskarzyla lekarke, ktora zrobila kobiecie pranie mozgu i odebrla szanse na wyleczenie. Wiem, ze wiara czyni cuda, ale zastanawiam sie, czy warto??? Nie neguje Twojej decyzji, mam tylko nadzieje, ze stawiasz rownie krytyczne pytania. Autyzmu nikt nie jest w stanie wyleczyc, transplantacji mozgu jeszcze nie przeprowadzaja i mam nadzieje, ze zdajesz sobie sprawe, ze jesli ktos twierdzi inaczej, to moze co najwyzej wleczyc twoj portfel z nadmiaru gotowki.
Co ja bym zrobila? To co robie na co dzien. Nie usiluje "leczyc" a uczyc zyc z autyzmem. Kazdy ma swoje mocne i slabe strony, trzeba tylko (albo az) nauczyc sie podkreslac plusy i pracowac nad minusami. No, ale to moje zdanie. Mnie rodzice wychowywali na zyciowa kaleke, na szczescie mialam na tyle sily, zeby sie od nich oderwac. Lepiej pozno niz wcale;) No coz, ryzyko rodzicielstwa, robimy co mozemy, a rezultaty oceni dziecko za -nascie czy -dziesiat lat. Trzymam za was kciuki! Nie gniewaj sie za moje wywody, to moje osobiste zdanie i nie neguje slusznosci Twoich decyzji. Mam nadzieje, ze Twoje decyzje przyniosa oczekiwane efekty. Powodzenia!



Nie spodziewam sie cudownego uleczenia, tylko pozbycia się toksyn ze szczepień, które u Filipa wywołały autyzm. Oprócz tego cały czas Filip jest pod kontrolą lekarzy i jest też leczony w sposób tradycyjny, jednak na to na co medycyna nam nie pomogła, bądź nie dała sobie rady - zadziałała homeopatia., Tak było w przypadku przewlekłej candidy, leki sprowadzane z Niemiec i Włoch, wszystkie dostępne w Polsce, zioła, akupunktura- - nic nie pomogło przez 3 lata leczenia. Po homeopatii nie ma śladu po candidzie i mimo, że Filip brał ponad 3 miesiące antybiotyki - też nie wróciła.

Podam taki przykład życia codziennego. Zwykłe infekcje u dzieci w okresie jesienno -wiosennym.
Dla ścisłości wyjaśnię, że mam swoje dzieci, Filip lat 8 i Staś lat 4. Za ścianą mieszka szwagierka z 3 dzieci w wieku szkolnym. We wskazanym okresie jej dzieci chorują co najmniej 2 x więcej niż moje, mimo, że wciąż mają kontakt ze sobą. Różnica polega na tym, że jej dzieci leczone są "normalnie" syropkami i antybiotykami, a moje homeopatycznie. Nasza lekarka jest emerytowanym lekarzem pediatrą i całe swoje życie pracowała na oddziale pediatrycznym w szpitalu, większośc tego czasu jako ordynator. Staś 2 razy w ubiegłym roku miał zapalenie oskrzeli stwierdzone przez lekarza rodzinnego (zapisany antybiotyk) potwierdzony przez naszą homeop. i zapisane kulki.Oczywiście podałam tylko kulki, po kilku dniach nie było śladu po chorobie. To były te dwa razy kiedy Staś był chory - ogólnie to nie choruje, mimo, że zaczął przedszkole i jak to się mówi: " w przedszkolu trzeba swoje przechorować". Inne dzieci chorują, Staś nie. Podstawa w tym wszystkim to chyba zdrowy rozsądek . Jak u Filipa wykryto boreliozę i jersinię to P. dr od razu powiedziała, że ona się za to nie bierze. Trzeba antybiotyki i tyle. Chyba to jest najważniejsze i stanowi meritum całej sprawy. Może pomóc, ale homeopatia to nie antidotum na wszystko. Gdybym sama rozchorowała się na raka, to pewnie poszłabym do niej po radę, może żeby dała coś na wzmocnienie organizmu, lub osłonę przed chemią ( tak zrobiłam w przypadku narkozy u Filipa - dostałam kulki na to, by organizm szybciej się oczyścił z narkozy) i tyle. leczyć raka samą homeopatią to dla mnie absurd.
Co do choroby Tinusa - nie wiem, czy wykryto chorobę u niego tuż przed śmiercią, bo że jest ciężko chory to wiedziałam już co najmniej 1,5 roku temu, gdy znajoma próbowała umówić do niego wizytę - już wtedy nie przyjmował pacjentów. Ale dokładnie nie wiem, gdyż ja czytam te strony tłumaczone przez google, więc jest niezbyt dobrze.
Sama metoda leczenia to dla mnie bardzo ciekawa sprawa, gdyz jak pisałam odtruwam już szczepionkę MMR2 i coś się dobrego zaczyna dziać - widzi to też nasza terapeutka. Ale zanim podjęłam decyzje o wyjeździe, to spróbowałam tej metody by odtruć cukier. Nie wiem jak u Ciebie, ale wiem, że wiele dzieci z autyzmem i nie tylko, bo np. z adhd też, jest bardzo pobudzonych po cukrze. I nie chodzi mi tylko o zwykły cukier biały, ale o wszystko co ten cukier zawiera: owoce, warzywa, przetwory itp. Właściwie wszystko co kupujemy, bo nawet chleb, wędliny - wszystko to zawiera w sobie cukier. U Filipa pobudzenie było tak silne, że nie mogliśmy pracować, pobić terapii - nic. Wciąż biegał i krzyczał. Kupiłam w Anglii wszystkie potencje i odtrułam cukier. Trwało to bardzo długo, gdyż w międzyczasie nastąpiło duże pogorszenie w tej sferze, ale gdy już skończyliśmy to odtruwanie, to efekt przerósł moje oczekiwania. Oczywiście cukier nadal nie jest naszym głównym składnikiem w diecie, ale jest. Jak gdzieś jedziemy (uroczystość, imieniny itp) spokojnie mogę podać Filipowi ciasto nawet z kremem i nic się nie dzieje. To samo z owocami. Je i jest ok. Kupujemy już zwykły chleb, tyle że razowy. Wcześniej, gdybym pozwoliła Filipowi zjeść chociaż pół kawałka ciasta, to z góry wiedziałam, że noc będzie nie przespana. Teraz jest ok. A z dosiadczenia wiem, że lekarze medycyny konwencjonalnej odrzucają tą teorię, że niby cukier tak wpływa. Nie dalej jak tydzień temu rozmawiałam z gastroenterolog Filipa na ten temat i Pani dr delikatnie mnie wyśmiała.


Czy homeopatia działa, czy nie: u nas działa, każdy musi sprawdzić na sobie.


Z tym że nie badań: a może są. Może to tak jak w przypadku szczepień: robiono wiele badań na całym świecie, udowodniono, że rtęć ma wpływ na autyzm, udowodniono, że mmr może wywołać autyzm i co. Nic, wszyscy święci medycyny twierdzą, ze badania nie są prawdziwe, wyniki sfałszowano itp. Tak było z dr Andrew Wakefield,
to samo stało się z profesor Majewską. Tak też jest jak idę do jakiegokolwiek specjalisty i mówię:"Filip wycofał się po szczepieniu", a oni na to taki żałosny uśmieszek i kiwają głowami. Może z psychologicznego punktu widzenia znalazłam sobie jakiś punkt na który wszystko zwalam, ale tak nie jest. Był zdrowy - nie jest zdrowy. I tyle w temacie.



tijgertje , chcę jeszcze napisać coś po przeczytaniu Twojego ostatniego posta, że ja chcę więcej. U nas nie jest kwestią to, czy Filipowi po leczeniu zniknie jakaś planeta, czy nie. FILIP NIE MÓWI (A WŁAŚCIWIE TYLKO KILKA SŁÓW) NIE MA KOLEGÓW, KTÓRYCH MÓGŁBY ZAPROSIĆ NA URODZINY I NA DZIEŃ DZISIEJSZY NIE WIEM, CZY JAK MNIE ZABRAKNIE TO DA SOBIE RADĘ. Twój syn pewnie sobie poradzi, bo jego autyzm to kwestia innego spojrzenia na świat. Nasz autyzm to wiele zaburzeń z którymi nie nauczymy się żyć, bo nie chcemy. Chcemy, by Filip był zdrowy, by miał kolegów, a nie własne planety, by kiedys dał sobie radę. By nie wylądował w Domu Opieki. Możesz sobie uważać,że jestem naiwna, ale wierz mi, że z tego co dowiedziałam się z Twojego bloga - w naszych dzieciach nie ma jednej podobnej rzeczy - tylko diagnoza autyzmu. Wszystko inne wygląda zupełnie inaczej. Mówi się, że autyzm to nie choroba, a ja uważam, że autyzm to właśnie choroba. Począwszy od układu pokarmowego, przez sprawy metaboliczne, i wiele innych. Dalczego jest tak wiele dzieci, które po przeleczeniu robaczycy, albo grzybicy tracą cechy autyzmu i funkcjonują całkiem normalnie. Dziwne. Fajnie, że Tobie udało się założyć rodzine, mimo, że na pewno było Ci ciężko. Masz Aspergera. Ja dla Filipa nawet nie zamarzyłam, by kiedyś miał rodzinę. Dzieci, a ja wnuki. Fajnie by było, ale jak nie będę o niego walczyła, jak tylko nauczę się z nim żyć, to nigdy tego nie będzie.
Pozdrawiam serdecznie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, jeśli blog podoba Ci się, prosze napisz coś miłego, jeśli chcesz krytykować - odejdź bez słowa. ten blog jest dla Filipka - może keidyś sam go przeczyta! dziękuję i pozdrawiam

Beata ,mama Filipka