Pamiętaj o mnie, gdy będziesz wypełniał swój PIT!

Pamiętaj o mnie, gdy będziesz wypełniał swój PIT!
Możesz skorzystać z darmowego programu do rozliczeń pit! (KLIKNUJ W ZDJĘCIE POWYŻEJ!) Pamiętaj, by wpisac symbol Filipka i jego imię i nazwisko: Biegała Filip 30/b! TYLKO WTEDY PIENIĄŻKI TRAFIĄ NA SUBKONTO FILIPKA!!!

wtorek, 30 sierpnia 2011

Po delfinach...

Napiszę dziś o moich spostrzeżeniach na temat tej terapii i już widocznych efektach. Kilka razy zarzucono mi, że chcę wyjechać z Filipem na delfiny, bo to przy okazji fajne wakacje. Nie wiem, może tak jest przy dzieciach z innymi chorobami, jednak przy dziecku z autyzmem jest całkiem inaczej. Zacznę od tego, że droga zajęła nam w sumie 4 dni, pierwszy dzień dojechaliśmy do Tomaszowa Lubelskiego, tam nocowaliśmy. Następnego dnia mieliśmy wyjechać o 13 i przejechać przez przejście graniczne, jednak jeden z uczestników wyjazdu spóźnił się, tak więc wyruszyliśmy coś ok. 19. Tuż po przekroczeniu granicy szukaliśmy już noclegu, bo dzieci były zmęczone długim czekaniem. Filipek przez cały czas był w miarę spokojny, co przy jego ogromnej nadpobudliwości jest dużym sukcesem. Jednak już następnego dnia zaczął się problem, gdyż Filip coraz mniej jadł. Gdzieś udało się kupić frytki, więc je zjadł, jednak odmawiał nieustannie innych posiłków, kanapek itp. Pocieszające było jedynie to, że pił i jadł suche musli. Następny dzień był bardzo podobny, Filip nadal nic nie jadł, tylko musli i owoce. Taki stan trwał mniej więcej do środy, dopiero w ten dzień Filipek zaczął normalnie jeść, tzn. zjadł cały bochenek chleba bezglutenowego. Wcześniej na obiad zjadł 1/4 porcji normalnego obiadu. Niestety, autyzm jest specyficzną chorobą, gdzie stres ma ogromne znaczenie. Dziecko radzi sobie z nim tak jak potrafi - Filipek przestał jeść. Mniej więcej w tym samym czasie nastąpiło coś, co bardzo mi się nie spodobało na delfinoterapii: zmiana terapeuty i całkiem inne podejście. Pierwszy terapeuta bardzo łagodnie podchodził do Filipka, trzymał go cały czas za kostium na karku, widział, że Filip boi się wody. Ten nowy wepchnął Filipka na głęboką wodę, odpychał go tak, że Filip nie mógł chwycić się ani nogi terapeuty, ani pomostu. Kilka razy napił się wody, poszedł też z 2 razy pod wodę. To go bardzo przeraziło i wystraszyło. Od tego momentu Filip przestał zwracać uwagę na delfina, a jedyne co go obchodziło to to, żeby czuć się bezpiecznie. 4 dnia musiałam trochę pokrzyczeć, już nie wytrzymałam, bo nie dosyć, ze totalnie zrazili Filipa do delfinów, które tak kochał przed wyjazdem i jeszcze pierwszego dnia terapii, to jeszcze biedak poranił sobie stopy o metale, które są pod platformą. Bardzo mnie to zdenerwowało, bo temp. powietrza wciąż ok. 32*C, a wiadomo, że rany na stopach nie tak łatwo utrzymać w czystości i mogłoby dojść do zakażenia. Wybuchłam w momencie gdy terapeuta nie pozwolił wejść do wody w specjalnych gumowych butach, które kupiłam Filipowi. Następnego dnia Filip miał pożyczone butki z pianki, a terapeuta zmienił trochę swoje podejście i nawet wszedł z Filipem do wody, żeby go bardziej ośmielić do delfina. Mimo, że Filip już nie płakał, to nie patrzył na delfina. Powiem Wam, że wtedy to już chciałam jechać do domu, taka byłam zła.
Wcześniejsze podtopienie Filipa zaowocowało tym, że w sobotę Filip nie pływał z delfinem, bo okazało się, że ma zapalenie oskrzeli, musiał przyjąć antybiotyk. Na szczęście Filip nigdy nie bierze antybiotyków, więc ten zadziałał błyskawicznie i już tego samego dnia temperatura ustąpiła, a w poniedziałek Filip mógł uczestniczyć w terapii. To, że w sobotę Filip nie pływał z delfinem wykorzystałam jako szansę, by Filip znów pokochał delfiny. Tym razem to ja pływałam z delfinem, pokazałam Filipkowi, że to nic strasznego, że to całkiem fajna zabawa. Poprosiłam też, by delfin dotykał mojej głowy, bo gdy wcześniej pytałam Filipa gdzie delfin dotyka jego głowy, to pokazywał to miejsce i mówił, że boli. Dla mnie wrażenie było niesamowite, miałam wrażenie, że mózg mi pulsuje, a dźwięki jakie słyszałam są nie do opisania i nie słychać ich normalnie. Gdy delfin przerywa dotykanie to dźwięki znikają. Niesamowite!!! Filipowi bardzo się podobało moje pływanie, śmiał się przez cały czas. W niedzielę pojechaliśmy do Jałty i tam uczestniczyliśmy w pokazach delfinów. Teraz sobie myślę, że to właśnie przeważyło: moje pływanie i pokazy delfinów pokazały Filipkowi jakie fajne są delfiny i na nowo ośmielił się do nich. Od poniedziałku było już ok, a we wtorek prawie płakałam ze szczęścia tak fajnie bawił się z delfinem. Przytulał, całował, sama radość. W czwartek, w ostatni dzień delfinoterapii Filipek nie mógł się pożegnać z delfinem, wciąż chciał się bawić.

Efekty delfinków są dla nas widoczne, a zwłaszcza dla mojego męża, który nie widział Filipka przez ostatnie 2 tygodnie. Zmiany zaszły w różnych sferach i cały czas mogą się pojawiać nowe, ale takie które są największą radością dla nas to:
  1. duże zmniejszenie nadpobudliwości
  2. Filipek cały czas jest wesoły i uśmiechnięty
  3. Pojawiły się nowe słowa i zdania ("Ja chcę do domu"):)
  4. sfera emocjonalna: zrobił się zazdrosny o inne dzieci, a było mu obojętne, czy mam inne dziecko na ręku, czy nie. Teraz robi wszystko, by to dziecko oddać.
  5. Kontakt wzrokowy jest jeszcze pełniejszy
  6. Mniej mówi "nie chcę" łatwiej zachęcić go do pracy
  7. A TO NAJWAŻNIEJSZE: W SPOSÓB WŁAŚCIWY UŻYWA ZABAWEK, SAMOCHODÓW, GARAŻU - JAK KAŻDY ZDROWY CHŁOPIEC!!!

Wstępnie ustaliliśmy, że już w listopadzie pojedziemy ponownie, mam tylko nadzieję, że się uda. Buduje się nowe delfinarium w Winicy na Ukrainie, ok. 400 km od granicy.

Z tego miejsca chciałbym podziękować wszystkim, którzy zaangażowali się w zbieraniu środków na ten wyjazd, bez Was nie dalibyśmy rady!!!
DZIĘKUJEMY!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, jeśli blog podoba Ci się, prosze napisz coś miłego, jeśli chcesz krytykować - odejdź bez słowa. ten blog jest dla Filipka - może keidyś sam go przeczyta! dziękuję i pozdrawiam

Beata ,mama Filipka